Gryzienie po rekach
Jak tak obserwuję zachowanie Cresilka, to zaczynam mieć wątpliwości czy on naprawdę jest wilczakiem...
Mam poważne podejrzenia, że Peyka i Body to tylko przykrywka... a jego prawdziwymi przodkami były...
... krokodyle, albo jakieś dinozaury... bo to co mam w domu to istny Czesiozaur
Poważnie obawiam się o bezpieczeństwo swoich rąk podczas karmienia
A nauka spokojnego jedzenia idzie nam topornie, oj topornie!
moze warto go karmic jak krokodyla
moze warto go karmic jak krokodyla, czyli jedzeniem zawieszonym na jakims kiju dla bezpieczenstwa rak
Hehe, czasem stosujemy
Hehe, czasem stosujemy podobne metody - kiedy wiemy, że danego dnia ze względu na stan umysłu Czesława NIE MA SZANS na powodzenie wykonania komendy "delikatnie", to mięsne smaczki/posiłek rzucamy, albo podajemy z podłogi... nie z rąk
Poza tym on czasem jest tak nakręcony, że kradnie nam mięso z rąk, a to przecież maksymalnie samonagradzające, więc musimy unikać sytuacji w których miałby szansę coś podprowadzić
Są też dni, że da się go nakarmić w miarę spokojnie i wtedy ćwiczymy delikatne branie mięska z ręki... ale czasami wstępuje w niego prawdziwy demon... -.-
A Hermes w tym akurat strasznie delikatny
A Hermes w tym akurat strasznie delikatny Powacha, posmakuje jezykiem, delikatnie wezmie jezykiem i zebami
Gorzej jak akurat ma niecierpliwy dzien i skacze po nas bo on chce JUZ a u nas jedzenia (oprocz miski krokietow, nawet do nauki ma inne) za darmo nie ma Ale nawet jak jest taki podekscytowany bedzie walil lapa w reke ale kasek jedzonka bierze delikatnie
No i specjalnie surowe mieso kroje na kawalki, bo raz rzucilam mu calego kotleta (a on ma taki rytual ze jak dostanie cos przez okno z kuchni, cos lepszego, jakas kosc lub mieso, bierze z reki i ucieka z tym na trawe ), ja sie patrze a on calego do paszczy bierze, pomlaskal doslownie trzy/cztery razy i polknal... Po kotleciku -.-
A moze to tez przez to ze Hermes przepadzisty wcale nie jest... Jak nie jest glodny (chociaz na surowe miecho glodny zawsze jest ) to albo z reki polize smalolyk ale nie wezmie, albo (chyba to akurat z grzecznosci hahaha) bierze przez zeby i.... Wypluwa bo nie glodny. Na tresurze wyglada to przezabawnie i wszyscy sie zawsze z tego smieja
My nauczyliśmy wilczaki delikatnego brania z ręki
My nauczyliśmy wilczaki delikatnego brania z ręki. Delikatnie biorą bo to branie przemyślane. Zawsze trzymaliśmy jedzenie w zamkniętej dłoni /w pięści/ -na początku za lat szczenięcych oba się rzucały do ręki, ale w tempie błyskawicznym załapały, że nie ma co się rzucać -pięść wąchają i wtedy otwieram dłoń i psiaki biorą już po "wypadnięciu z rozpędu" czyli spokojnie. Spróbuj, może to będzie sposób na Czesia...
ha... zdarzalo mi się
ha... zdarzalo mi się nawet z głębi paszczy wyciągać Lorce żarcie wzięte "niedelikatnie" i musiała próbować od nowa.
...
Hyhy, kotlecik mówisz... u nas to i cała szyja indycza bywa połknięta bez żadnego gryzienia czasami
Z takimi małymi smaczkami to my nie mamy problemu, bo właśnie łatwo jest operować ręką tak jak piszesz Co prawda za szczeniaka nie raz oberwaliśmy w ten sposób po ręce do krwi, ale się nauczył
Duże porcje (szyje, korpusy itp) też ZAZWYCZAJ bierze już ładnie i całkiem delikatnie jak na niego Chyba, że ma za przeproszeniem dzień totalnego "pierdolca i kurwacji umysłowej" Wtedy rzuca się jak krokodyl
Ale najgorzej jest ze "smaczkami" pośrednimi... takimi, które są większe niż np. kurze serduszko, a mniejsze niż posiłek. Ogromny problem mamy np. z podawaniem ścinków wołowych ("paski" jakieś 12cm długości), bo wtedy to jest zbyt apetyczne, żeby to wziąć jak smaczka, a zbyt małe, żeby przy okazji nie odgryźć nam przy tym ręki
Tak jak pisze Jadwiga Zadora - nam też zdarzało się wyciągać mięcho z gardła, bo było kradzione, a nie dostane... ale niestety to dość zawodna "metoda", hehe
Dlatego są dni, że musimy odpuścić podawanie jedzonka z ręki, bo jest pewne, że jemu się to uda ukraść... a im więcej razy mu się uda, tym gorzej będzie go tego oduczyć jak wiecie
Jedyne z czym nie mamy problemu w kwestii karmienia, to czekanie przed mięskiem położonym na ziemi.... było ciężko go tego nauczyć, ale u nas każdy pies taką "musztrę" przechodzi i w końcu się udało
Ja wczoraj probowalam go uczyc nie ruszania jedzenia
Ja wczoraj probowalam go uczyc nie ruszania jedzenia ktore spadnie na ziemie.. No i nie musze chyba robic zdjec rak ale ladnie oberwalam.. Siniaki i podrapania zebami i pazurami.. No i myslalam ze ta paszcza mi paznokcie odedrze -.-
Hehe, to co Wy się o to gryźliście?
Hehe, to co Wy się o to gryźliście?
Upuszczalam mu krokieta przed nosem
Upuszczalam mu krokieta przed nosem, mowilam "zostaw" i zakrywalam reka. Oczywiscie dobieral sie do mojej reki, gryzl, bil i odsuwal lapa (stad podrapania -.-').. I z tym gryzieniem nie wiem juz co zrobic.. Chyba po prostu kupie kaganiec i za kazdym razem gdy nie uslucha komendy "nie gryz" zaloze na leb i tyle...
Możesz zacząć od powolnego kładzenia tych smaków na ziemi
Możesz zacząć od powolnego kładzenia tych smaków na ziemi, bo upuszczenie u większości psów na początku budzi demona Jest zbyt gwałtowne, żeby się opanować
A kaganiec mu daruj - przyda się Wam może jeszcze, a szkoda by było źle go uwarunkować
Ale juz nie wiem jak sobie radzic tym gryzieniem
Ale juz nie wiem jak sobie radzic tym gryzieniem, probowalam chyba wszystkiego.. Wczoraj tata mi powiedzial ze da mi mlotek gumowy do plytek w razie nieposluszenstwa Ale wiem ze to tez nie pomoze