2005.04.18 - Romantyczne wycieczki (Akim & Merry Bell)

Jeśli chodzi o krycia naszych suczek, to zawsze jest tak samo: nie ważne, gdzie mieszka pies, który wpadł nam w oko; nie ważne jak daleko trzeba będzie jechać - jak już sobie coś upatrzymy, to musimy postawić na swoim. Nie interesuje nas, aby mieć JAKIŚ miot - zawsze wolimy zaryzykować, aby każdy miot był wyjątkowy i cenny.

No i zawsze dobieramy psy do naszych suczek na podstawie ich oceny w rzeczywistości - nie pojedziemy do żadnego super-championa, jeśli uznamy, że tak na serio to kiepski pies, który tytuły sobie wyjeździł. Ale chętnie użyjemy super psa, jeśli tylko będzie to doskonały przedstawiciel swojej rasy, nawet jeśli właściciel nic z nim nie robił i pies nie ma żadnych znaczących osiągnięć.... Bo nie interesuje nas kolorowe pudełeczko i reklamy, ale to co jest w środku.

Tak było też z Akimem - to jedyny pies z miotu A-Slnečný dvor, a na dodatek cenny potomek Aragorna Potomok vlkov - jedyny jego męski następca, który "niestety" wyjechał daleko (bo zamieszkał aż w Słowenii), przez co stał się nieosiągalny dla większości hodowców. Tak samo jak ojciec, Akim zbudowany jest wyłącznie z mięśni - ze swoim właścicielem już nie raz zaliczał biegi wytrzymałościowe na 40, 70 i 100km. Wszystko z doskonałymi czasami. Na wakacje Akim aktywnie wypoczywa ze swoim panem:

*** nad morzem

*** biorąc udział w raftingu

*** biegając

*** biegając przy rowerze

*** chodząc po górach

*** i ucząc się w szkole

a w zimie

*** jeżdżąc na nartach

*** na wyciągach

*** oczywiście chodząc po górach

*** i polując na ....niedźwiedzie

Właściciel Akima wyliczył, że z psem robi 1800 kilometrów każdego roku, od czasu, gdy Akim skończył 12 miesięcy. To po prostu okaz zdrowia (zarówno pan jak i pies )... Cóż więcej trzeba pisać, aby wytłumaczyć, dlaczego zdecydowaliśmy się zrobić kilka tysięcy kilometrów, aby wyswatać za niego naszą Merry Bell....

2005.04.18

Mam niewiele czasu, bo z dostępem do internetu okazało się być tu o wiele gorzej niż planowaliśmy - tak więc mam tylko godzinkę. Bo...

...właśnie ustawiliśmy auto pod koloseum w Puli.

Krótko mówiąc jesteśmy z Burymi na Chorwacji... Cała banda ma wakacje (turkusowe morze, fantastyczne plaże, super pogoda). Belka ma dodatkowe urozmaicenie, bo w Novej Goricy (w pobliskiej Słowenii) mieszka jej nowy narzeczony. Pierwsza randka była wczoraj, ale nieostatnia, bo ponowne odwiedziny jutro i potem jeszcze na koniec weekendu. Merry Bell jest w siódmym niebie, bo chłopak na jej punkcie oszalał i strasznie ją adoruje... Wreszcie ma kogoś, dla kogo ona jest numer SUPER-jeden....

Więcej informacji chyba dopiero po powrocie...

2005.04.19

Uffff....no to mamy wreszcie dostęp... Fotki oczywiście będą i to ładna kolekcja, ale dopiero po naszym powrocie, czyli koło poniedziałku....
Dziś była kolejna randka, tym razem z auta wyrwała się też Jolka. Dokładnie otaksowała kawalera, chwilę z nim pogadała i stwierdziła chyba, że jest wystarczająco dobry do Belki, bo nie widać było, aby miała coś przeciwko, by stał się nowym członkiem naszej rodzinki....

Jedynie Juzio jest wściekły, że Bela, która cały czas była z nim ma teraz jakiegoś kawalera na boku.....

2005.04.24

OK, w nocy wróciliśmy do domu. Trochę odespaliśmy i zabieramy się do stosu zaległej roboty (oj, trzeba się spieszyć, bo kolejny wyjazd już w piątek). Okazało się, że z kawiarenkami z internetem jest o wiele gorzej niz u nas - udało się nam dotrzeć do dwóch - w jednej w Chorwacji stało kilka komputerów, w drugiej (w Novej Goricy) trzy i zwykle dwa z nich nie działały. Tak więc korzystał z nich jedynie Przemek. Ale i tak było to lepsze niż serfowanie za 100ZŁ/godzinę na notebooku.... Teraz wreszcie możemy wrócić do "życia"...

Merry Bell chodzi po domu dumna jak paw. Bo to ONA miała randkę, to JEJ chłopak zaprosił ją do Słowenii, to ONA była numerem jeden. Widać, że myślami jest nadal 1000km od domu...

A Akim? Miłe psisko. Ale żaden misio, tylko kilkadziesiąt kilo mięśni. Na początku myśleliśmy, że to taki typowo sportowy typ. Ale okazało się, że wielu Słoweńców uwielbia aktywny wypoczynek, zarówno w lecie (góry, rafting, kąpiele w morzu) jak i zimą (wszystko co związane jest ze śniegiem i Alpami). On po prostu dostosował się do swojego pana... Zimą szaleje w skijöringu, chodzi z panem po górach, latem biega przy rowerze, oczywiście też w góry (a te mają piękne i wysokie), w przerwach zaś wyciąga z wody podtopionych kajakarzy... Ale rzeczywiście - jak się ma 20 km do gór i 20 km do morza, to ciężko by było nie korzystać z takiej okazji. My niestety nie mieliśmy czasu i choć uwijaliśmy się jak mrówki, to udało się nam zobaczyć jedynie mały wycinek. Ale postaramy sobie jeszcze kiedyś odbić zaległości i zobaczyć to, co nam uciekło....

Odpowiedzi