2003.08.20-24 - Wolfslager Phillipsreuth (D)

Z obozu w Słowacji wracaliśmy z mocnym postanowieniem "koniec z górami!". Dzień odpoczynku w domu i dalej w drogę do Niemiec.

Dwie godziny na granicy czesko-niemieckiej (bo celnik musiał przeczytać przepisy...),

dojazd na miejsce...a tu znowu góry. A na szczycie jednej z nich nasze pole namiotowe....

Ale gdy już się rozłożyliśmy humor się nam poprawił. Następnego dnia dołączyła do nas ekipa ze Słowacji i właściciele z Niemiec, Szwajcarii i Austrii. To był specyficzny obóz, bo zamiast "niemiecki" powinien się nazywać "wolfdogowy" - w zasadzie wszyscy jego uszestnicy to osoby aktywnie współpracujące ze stronami Wolfdog.org. Wielu z nich znaliśmy od dawna, część poznaliśmy "w realicie" dopiero teraz - rekordem było pierwsze spotkanie po ...5 latach wspólnej pracy

Było bardzo, bardzo miło - styl i pomysły zaczerpneliśmy z obozu słowackiego: wspólne ognisko, wspólne spacery, wspólne wypady w góry (i przez zieloną granice na piwo do Czech ) i wyjazd do parku w Bayerischer Wald (to takie niby ZOO położone w centrum parku narodowego, gdzie na ogromnych wybiegach można oglądać żyjące na tym terenie zwierzęta - oczywiście i w tym wilki Zimena). Potem jeszcze bonitacja i wystawa. Tu duże osiągnięcie, bo 2 x trzecie miejsce. Niby nic, ale z tak wyleniałą suką (czyt. zupełnie łysą) to jednak coś...

Powrót do domu bez problemu. Teraz czeka na mnie prawie 1500 zdjęć do sprawdzenia i dodania. Czyli roboty mam jeszcze min. na tydzień....

Odpowiedzi