2005.05.31 - Natura nie lubi próżni...

  • warning: include(./sites/all/modules/advanced_forum/advanced_forum-topic-header.tpl.php): failed to open stream: No such file or directory in /home/peron/domains/zperonowki.com/public_html/site/includes/theme.inc on line 1079.
  • warning: include(): Failed opening './sites/all/modules/advanced_forum/advanced_forum-topic-header.tpl.php' for inclusion (include_path='.:/usr/local/php56/lib/php') in /home/peron/domains/zperonowki.com/public_html/site/includes/theme.inc on line 1079.

Proszę komentować artykuł tutaj:

Please comment the article here:

Bitte schreiben Sie hier den Kommentar zum Artikel:

2005.05.31 - Natura nie lubi próżni...

Botisek pojechal do nowego domu

Cała historia zaczęła sie pod koniec września. Wiedzieliśmy juz, ze Botis jest zdrowy jak rydz, bez problemu zaliczył bonitacje, bieg wytrzymałościowy. Sprawdziliśmy jego charakter, stosunek do ludzi i zwierząt. Wiedzieliśmy juz czego można po nim oczekiwać i mogliśmy juz wiele powiedzieć o jego charakterze. Po prostu okazało sie, że nie taki diabeł straszny jak go malowano... Yes yes

Botis okazał sie psem świetnie zsocjalizowanym, kompletnie niestrachliwym, pewnym siebie, a zarazem nieagresywnym. Chętnie współpracował z ludźmi. Ale z drugiej strony potrzebował tyle uwagi (szczególnie, ze przeprowadzka była dla niego ogromna zmiana w życiu), że zdecydowaliśmy sie, iż zasługuje na właściciela, który będzie w stanie poświecić mu cala uwagę. Dodatkowa "zachęta" były jego sprzeczki z Balrogiem - każde z nich chciało być tym najważniejszym, zawsze w centrum uwagi.... :chair:

Daliśmy wiec ogłoszenie na internet i... zatkało nas. Teraz juz wiem, dlaczego niektórzy hodowcy innych ras zostawiają sobie szczeniaki, cos z nimi robią, a dopiero potem je sprzedają - nigdy nie sadziłam, ze dostaniemy tyle listów... Coffe
Większość ofert musieliśmy jednak odrzucić - początkujące osoby nie poradziłyby sobie z dorosłym psem. Nawet jeśli miały dobre chęci. Profesjonalnych wystawców sama nie trawie, bo pies jest przede wszystkim psem, a nie ładną rzeczą, która służy wyłącznie do zgarniania tytułów. Nie przekonały nas wspaniale wizje, czego to mogą dokonać z Botiskiem. Odpadły duże hodowle i "profesjonalni" hodowcy, bo szukaliśmy dla Botisa domu na stale, a nie tylko tak długo jak będzie "użyteczny". Ostatecznie zostały wiec dwie najbardziej interesujące opcje - etolog z Niemiec i hodowca z Francji. Chętny z Niemiec był pierwszy, wiec to z nim zaczęliśmy rozmowy - poszły listy, które przedstawiały Botisa w tam czarnym świetle, ze nawet nam podczas ich czytania stawał włos na głowie... Wink Ale mimo kolejnych prob nie udało sie go zniechęcić. Miałam nawet wrażenie, ze Botis coraz bardziej mu sie podoba... Wink Sprawę trochę utrudniały nasze wyjazdy i cale zamieszanie. było wiec sporo czasu na rozmowy i spokojne podjecie decyzji. I wreszcie przyszedł czas na ostateczny test, czyli spotkanie "oko w oko". Przyznaje, ze podeszliśmy do niego na luzie, bo kompletnie nie zależało nam, aby pies od nas wyjechał i przy najmniejszym wahaniu naszym, jego czy tez Botisa chętny wróciłby do domu bez psa.... Stare

Pierwsze spotkanie wypadło pomyślnie. Botis przechodził sam siebie - cieszył sie z wizyty, jakby były to odwiedziny naszej rodziny. Widać, ze Florian przypadł mu do gustu. Wieczór spędził juz leżąc u jego stop (nie byłoby to nic dziwnego, gdyby nie to, ze Botis nie potrafił nawet chwile siedzieć w spokoju). Zaprezentowaliśmy wszystkie możliwe minusy Botiska, łącznie z pokazem warczenia przy jedzeniu... ale zero negatywnej reakcji. Zresztą nic dziwnego - Florian jest weterynarzem, ale z wykształcenia również etologiem (szkolił sie w USA). Od czasu do czasu zajmuje sie min. resocjalizacja psów ze schronisk. Trzeba przyznać, ze Botis to nic w porównaniu do psów, z którymi miał juz do czynienia...

Botis pojechał do nowego domu (do Bonn) przed południem w sobotę. Widać było, ze od rana czul, ze cos sie szykuje. Był jakoś nadzwyczajnie spokojny. Humor odzyskał dopiero na dworcu - ale on zawsze lubił, jak cos sie działo. Ehhhh....nie myślałam, ze nasze rozstanie będzie tak ciężkie. Gdyby nie świadomość, ze spotkamy sie jeszcze nie raz, to pewnie załadowałabym go ponownie do auta... Sad

Ale wieści były jak najbardziej optymistyczne - podroż pociągiem Botis odbył bez kagańca. W Berlinie była przesiadka do samochodu - tu tez bez problemu, choć przez cały czas probował załadować sie na kolana... Wink W domu spotkał swoja nową koleżankę - suczkę Lurchera. Jump Ma wiec swoja własną dziewczynę, która nie musi sie dzielić z innymi psami... :shades: Ale podobno największą miłością zapalał do nowych kumpli - dwóch kotów, z którymi teraz mieszka. :loveeyes:

To juz trzecie dzień pobytu Botisa w nowym domu i jak na razie wszystko układa sie lepiej niż było planowane. Botis codziennie jeździ z Florianem kilkanaście kilometrów. Sporo spacerują, maja za sobą wizyty w mieście, w centrach handlowych, w kafejce internetowej. Pod każdym względem wszystko zaliczył na piatkę z plusem. Jedyny wyskok to oszczekanie ...własnego odbicia w lustrze w jednym ze sklepów. Ale to zostało odebrane na wesoło....
Jak dotąd nieźle mu sie układa z innymi psami - nawarczał jedynie na jakiegoś dużego białego psa, ale gdy zobaczył, ze to suczka to mu przeszło. Ciekawa jestem czy to rezultat jakiś złych przejść z Podhalanami....czy tez Kaukazami... :fiu:

Kolejne dni i tygodnie będą czasem testów.... I dla Botisa i dla jego nowego pana. Jak na razie świetnie sie ze sobą zgadują - Botis juz dziś spal rozwalony na kanapie z łapami wyciągniętymi do góry. Widać, ze nowy dom mu sie spodobał.
Pozostaje wiec trzymać kciuki, choć w każdym wypadku będzie to historia z happy endem, bo Botis nadal jest "nasza własnością", wiec w najgorszym wypadku ponownie wróci do nas. Ale w chwili obecnej jego przyszłość wreszcie rysuje sie spokojnie i różowo. Ma spokojnego pana, który na psach zna sie doskonale, ma towarzystwo, dużo ruchu i zajęcia... i prawie całą uwagę swojego nowego pana... OK